czwartek, 24 lipca 2014

« § °_° My Nightmare / 8 °_° § »

CZYTASZ = KOMENTARZ 

Rano obudziła się i....

Mój jak i pokój Izabell był cały w rzeczach, gdzie się rozejrzalo leżały nasze rzeczy. Myślałam że to Izabell czegoś szukała i nie chciało jej się posprzątać, ale to jednak nie ona, bo na szafce nocnej zaraz obok laptopa leżał list nadany na mnie.
Anonimy :
Bądź bardziej uważa, i staraj się zamykać swój pokój.
P.S Słodko śpisz.
To już jest druga taka wiadomość jaką dostałam.. Dziwne jak nie sms's to list. ? i to na dodatek jeszcze ktoś wkradł się do naszego pokoju. ? Nie tak nie może być, będę musiała iść na policję z tym, tylko co ją powiem Izabell gdy wróci.. już wiem.. szukałam jakieś fajnej bluzki. Wzięła jakąś bluzkę od Bell która miała rozciete rękawy, i swoje czarne spodenki. Zaczęłam troszku ogarnia pokój, gdy do niego wpadł bell cała w skowronkach.
- Matko.. co tu się stało. ? Tornado. ? - Jej mina z wesołej, stała się typu WTF.
- No wiesz.... Szukałam bluzki twojej a miała ją na samym dnie spakowana i tak jakoś wyszło... - Caitlin
- Ale czemu twoja jest też rozpakowana i powywalane rzeczy. - Izabell.
- No bo moje czarne spodenki były na samym dnie. ? - Caitlin
- Joanna.
- A czemu joanna. ?
- Powiedz aha.
- Aha.?
- Nie mówi się Aha tylko Joanna, w tym momencie obraziłaś wszystkie Joanny.
- Aaa... Dobra, jestem głodna... Masz pozdrowienia od chłopaków.
- Co.? kiedy z nimi rozmawiałaś. ?
- Gdy ty wyszłam imprezę z Math'em. - Już nie zadawała żadnych pytań. Wyszłam z pokoju i udałam się do restauracji która znajdowała się w hotelu. Gdy weszłam w moje oczy rzuciło się czterech chłopaków ubranych na czarno. Mieli na swoich nosach założone okulary chociaż byli w pomieszczeniu gdzie nie było słońca i w ogóle i kaptury na glowie. Jeden miał kolorowe włosy, drugi kruczo czarne, trzeci ciemny blond a czwarty blond. Zamówiłam sobie kanapki z serem, pomidorem i szynką a do tego herbatę. Siedziałem od tych chłopaków jakieś 2 lub 3 stoliki, cały czas czułam na sobie ich wzrok, wypalali dziury w moim ciele. Troszkę (że tak powiem) ciekawi mnie blondyn w postawionych włosach do góry. On najwięcej, a zwłaszcza cały czas na mnie się patrzył. Nagle do pomieszczenia wpadła rozbrykana Izabell.
- Co się stało. ? - Caitlin
- Nie uwierzysz co... - pisnęła - Math chce si ze ma umówić. - Izabell
- Wow .. super. - czujecie ten sarkazm.
- No co ej.. ty też byś mogła sobie kogoś znaleść, podała byś z ta osobą.. a nie siedzieć taka nie obecna jakas.. coś się stało. - Bell widząc moja minę dosiadla się do stolika i słuchała aż coś powiem.
- Łatwo ci tak powiedzieć, wież jakie fo dla mnie było trudne zostawienie Zayn'a... osobę która się kocha. - i się rozpłakałam. Wszyscy ludzie patrzyli się na nas jak na jakieś idiotki, ta jedna piszczy nie wiadomo z czego, a ta druga ryczy też nie wiadomo z jakiego powodu. Wkurzało mnie to i bardzo, że ci chłopacy się na mnie patrzyli i nie chcieli przestać się na mnie patrzeć.
- Izabell ... Co dzisiaj mamy.?
- Piątek. - Bell
- Idziemy dzisiaj na imprezę.. ponoć jest tu najlepszy club w całym Sydney to pójdziemy do niego. - Wyszlochałam. Otarłam wszystkie łzy które spływały po moim policzku i poszłam do naszego pokoju.
- Ale Caitlin, tam musisz mieć zarezerwowane miejsce w tym clubie, a my nie mamy.
- Jakoś to będzie. Zjedz śniadanie i idziemy na zakupy .. muszę sobie kupić jakąś sexy sukienkę. - ostatnie słowa powiedziałam trochę ciszej żeby nikt nie usłyszał.
- A ty Cait ... Przecież nic nie zjadłaś.? - Bell jak ja cię kocham, i tą twoją nadopiekuńczość .
- A matko ... Mamo ja nie jestem głodna.. - razem się zaśmiałyśmy i poszłam do pokoju. Wyprostowałąm swoje włosy i zrobiłam sobie lekki makijaż. Na Bell czekałam 15 minut.
- Co ona tam je..? Całą restaurację.? - powiedziałam sama do siebie. Usiadłam na łóżku i włączyłam sobie laptopa, weszłam na pierwszą lepszą stronę społecznościową i kogo tam zastałam.? Louis'a ... Ten to faktycznie nie ma co robić. Napisałam do niego i zaczęłam na niego jechać sama nie wiem czemu.
- Ej a ty nie za długo siedzisz na tych stronach.? Boję się że po za tym oglądasz już nie powiem co.!
- No wiesz ty co Caitlin.. Gdybyś nie miałą co robić też byś siedziałą cały czas na takich stronach typu ,,Facebook,, lub ,,Twitter,,.
- No wiem wiem, sama nie wiem czemu tak na ciebie jadę... Przepraszam ;(((
- Ojjj.. No sama wiesz że na ciebie nie da się gniewać. -Louis
- Oj no ja wiem ... Co tam ciekawego porabiacie.?
- A no wiesz .. Niall siedzi w kuchni i cały czas je, Harry aktualnie bierze prysznic, Liam jeszcze śpi miał ciężką noc lepiej nie pytaj, a Zayn szykuje się na randkę. - Gdy to odczytałam znów się rozpłakałam ... Zayn idzie na randkę.? Nie wierze że on będzie mieć dziewczynę... W tym momencie moje serce pękło na 1000 kawałków. Nie mam już dla kogo żyć. Ale ja już wiem co zrobię .... poszukam sobie też kogoś i zobaczy że ja też zasługuje za kogoś lepszego niż on.
- Wow ... to fajne ;((( Brakuje mi was i to strasznie <3 !!
- Nam ciebie też mała <3 :( !
- Kiedy mnie i Izabell odwiedzicie.?
- No wiesz ... Z tego co pisała nam Izabell to jak będziecie mieć mieszkanie i takie tam..
- A no fakt ... A Jeśli dzisiaj poszukamy jakiś dom, to przylecicie jeszcze dzisiaj.? :D
- Hmm... Dla was zawszę. ;** !
- Kochany jesteś Lou, ja już muszę kończyć bo idziemy na zakupy z Izabell ... Zadzwonię do ciebie później z Bell. Kocham cię moja marcheweczko <3 ;** !
- Ok, to idźcie życzę wam miłej zabawy ;3 ! Ja ciebie też mała <3 ;* ! - I się rozłączyłam, właśnie do pokoju weszła wkurzona Bell.
- Bell co się stało.? - zapytałam
- Jacyś idioci wylali na mnie swoje shake'i i jestem cała brudna i się kleje. - ewidentnie była mega wkurzona.
- Tacy co byli na czarno ubrani.? - Caitlin
- No ... a co znasz ich.? - Bell
- Nie ale jak jadłam ... znaczy jak siedziałam tam w tej restauracji to się cały czas na mnie patrzyli, jeden mi przypominał tego kolesia co był wczoraj na wyścigach.
- Nie wiem nie przyglądałam się, dasz mi 10 minut wezmę szybki prysznic i już do ciebie przychodzę. Idź już na mnie czekać w holu. - Tak jak mi Bell kazała tak tez zrobiłam. Szłam sobie korytarzem gdzie się o coś potknęłam, ale nie upadłam na ziemie bo ktoś mnie złapał.
- Jejku ... dziękuje .. - odwróciłam swoją głowę i moim oczom ukazał się ..
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
Hejka miśki ;**
WIem wiem ... beznadziejny rozdział ;p
Teraz jakoś nie mam weny, ale jak sami widzicie pisze dla was rozdziały.. ;**
Jak myślicie kto to może być.?
Nie wymagam od was dużo ;**
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
5 Komentarzy (chociaż jak będzie więcej to się nie obrażę) ;**

środa, 16 lipca 2014

« § °_° My Nightmare / 7 °_° § »

Na demną stał nie kto inny jak...
Ten boksi blondyn, który zaraz wpadł mi w oko. Jest straszne pociągając z tym kolczykiem w wadze. Coś czuje że zapowiada się ciekawie. Patrzyła się na blondyn i czułam na swoich policzkach jak robią się coraz to gorące,chłopak gdy to zobaczył zaśmiał się pod nosem.
- Luke. - ujął moja dłoń i pocałował jej skrawek, no i sobie poszedł zostawiając mnie oszolomiona. Wyjechał z stadionu i nie było po nim ani jednego śladu,jak już to było słychać jego ścigacz. Wyszłam ze stadionu a przed nim stała Izabell i jakiś koleś, a ja próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie.
- O Caitlin... Myślałam że cie zgubiłam.. Poznaj mojego dawnego kolegę Math'a.. - Chłopak się ze mną przywitał uściśnięciem ręki, nie kontaktowałam za bardzo...
- Caitlin.. - powiedziałam obojętnie. Cały czas w mojej głowie siedział niebiesko oki blondyn, jejka pierwszy dzień a już tak się zapowiada.
- Cait, Math mi zaoferował pójście na imprezę, chcesz się wybrać z nami. ? - Izabell.
- Nie wiecie co... ja nie chce iść, trochę głową boli mnie od tych krzyków i wgl. - Caitlin
- No szkoda, to idziemy do nas do hotelu przeboje się i możemy iść Math. - co kocham takiego w Izabell... To że jest z niej wspaniała dziewczyna, jest opiekuńcza, słodka, zadziorna i na swoją inna nutę charakteru co nie da się opisać go. Izabell gadała z Math'em przez całą drogę, a ja pykałam sobie na telefonie, gdy nagle dostałam dziwnego sms'a.
Od nieznajomego :
- Ślicznie wyglądasz w blasku księżyca.
Natychmiast obróciłam się do tyłu, ale nigdzie nikogo podejrzanego nie widziałam. Zignorowałam tego sms'a i poszłam dalej, weszliśmy do naszego hotelu i od razu pokierowałam się w stronę naszego pokoju. Pierwsze co robiłam to rzuciłam się na łóżku i nie wiedziałam co mam zrobić.
- Caitlin.. a może jednak pójdziesz z nami na tą imprezę.? - Izabell
- Nie.. wolę zostać w pokoju i poszperać sobie na komputerze. - powiedziałam. - Idź, nie patrz na mnie tylko się baw, a ja przy okazji poszukam jakiegoś domu, no bo nie będziemy mieszkać w hotelu. - Caitlin
- A no fakt, dobra to ja się przebieram i lecę. - Izabell poszła do łazienki się wyszykować a ja weszłam na facebook'a i dostępni byli chłopacy, proszę żeby tylko do mnie nie napisali, no ale jednak moja modlitwa się nie sprawdziła.
- Caitlin..! Dlaczego wyleciałaś z Izabell i nam nic nie powiedziałaś. - Taką wiadomość dostała od każdego chłopaka prócz Zayn'a, on wiedział dla czego.
- Nie mam jakoś głowy żeby pisać wam to wszystko, może zadzwonicie na skype'ie.? - Napisałam do Niall'a.
- Ale że teraz.? Nie jest za późno.? Ale ok za chwilę zadzwonimy z chłopakami. - Nie minęło nawet 5 minut a już dostałam sygnał z skype'a że ktoś próbuje się ze mną z kontaktować, więc odebrałam.
- Caitlin.. teraz nam powiedz wszystko. - Louis
- Hej chłopaki, jak miło mi was widzieć. - powiedziałam ze sarkazmem w głosie, widziałam minę Zayn'a był bardzo smutny, nawet nie uśmiechnął się do mnie. Ale co ja poradzę.? muszę jakoś to on nowa zacząć, może i nawet kogoś poznam i z nim będę.? Nie wiem ja się potoczy moje życie.
- No to jak dowiemy się wszystkiego.? - Liam
- No wiecie chłopaki, chciałam swoje życie odpocząć od początku. A moja wina to nie jest że Bell chciała ze mną jechać, sami wiecie że ona nie odstępuje mnie na krok, no i tak jakoś wyszło. - Caitlin
- Aha, czyli jak chcesz zacząć od nowa to nie chcesz nas znać i nie utrzymywać z nami kontaktu.? - Tym razem odezwał się Harry.
- Harry, ale ja nic takiego nie powiedziałam.
- Ale.. powiedziałaś że chcesz zacząć wszystko od początku. - Harry
- No ja takiego czegoś bym wam nie zrobiła, jesteście dla mnie zbyt ważni. Jesteście dla mnie jak prawdziwa rodzina.
- Ooo.. jak miło. - Louis - Dobrze mała, nie będziemy ci przeszkadzać idź już spać, bo jest godzina 0.00 a ty jeszcze nie śpisz, pozdrów Bell. - dodał.
- Dobra chłopaki, kocham was wszystkich i do zobaczenia. - rozłączyłam się, odłożyłam komputer na szafkę nocną i sama położyłam się spać.
Rano obudziłam się i ......
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Hejka moje miśki.;**
Mamy już 7 rozdziałik. :3
Jak myślicie co to może być ? :D
Kolejny rozdział będzie gdy napiszecie mi :
.
.
.
.

.
.
.
.

.
.
.

.
5 Komentarzy. <3 

wtorek, 8 lipca 2014

« § °_° My Nightmare / 6 °_° § »

Nagle do kawiarenki wpadł jak poparzony... Ben. ?
- On też tu ma być.  Dziękuje bardzo za takie coś.! Zayn idziemy, nie zostanę tu ani chwili dłużej. - Wstawałam już, ale Ben mi na to nie pozwolił oraz Zayn.
- Caitlin... spokojnie to tylko parę minut i po kłopocie. - powiedział
- Mam taka nadzieję. - Usiadłam i zaczęłam wysłuchiwać. Dowiedziałam się że mam brata Harrego i siostrę Lauren, no i wreszcie moją prawdziwą mamę Anne. Powiedzieli mi jaki adres gdzie mieszkają i wgl, ale ja nie wiem czy będę tak mogła, po tylu latach z nią gadać. I czy ona wgl będzie że mną chciała rozmawiać. Gdy tak opowiadał i opowiadał z góry zawołała mnie Izabell.
I (Izabell) - Caitlin! Chodz na chwilę musimy o czymś porozmawiac!
C (Caitlin) - Już idę mamo!
Zawsze śmieje się, że Izabell to moja mama, ponieważ jest strasznie nadopiekuńcza, ale jest kochana i nie chciałabym, by kiedykolwiek się zmieniła. No nic, nie chciałam dłużej słuchać Ben'a i Sue więc z kulturą się pożegnałam i wyszłam z pokoju. Poszłam do Izabell na górę, siedziała w swoim pokoju na łóżku z laptopem w ręce. Usiadłam obok niej i zapytałam co robi, lecz ta odwróciła się w moją stronę i zmieniła temat.
I - Caitlin coś się stalo?
No i wtedy coś we mnie pękło jak bańka mydlana. Rozpłakałam się jak małe dziecko a Izabell nie wiedziała co się dzieje.
I - Ej Cait, co się dzieje? Nie płacz. Powiedz, cos się stalo?
No i wtedy powiedziałam jej, że rozmawiałam z Ben'em i Sue, a ta posmutniała. Odlozyla laptopa i mnie przytuliła a ja się w nią wtuliłam, była jak matka, ,,prawdziwa" matka. W końcu przestałam płakać, otarłam łzy i zapytałam Izabell po co mnie wolała.
I - Chce ci dac jedną, małą propozycje. Nie wiem czy się zgodzisz, lecz to będzie dla ciebie jakaś mała ucieczka od wszystkiego zła jakie cię ostatni spotkało.
C - Brzmi zachęcająco, opowiadaj co wymyśliłaś.
I - A więc, może wyjedziemy gdzieś daleko. Tylko we dwie.
C - No sama nie wiem czy to dobry pomysł, mamy ty zostawić chłopaków?
I - Chłopakom nic się nie stanie jak trochę pobędą w męskim gronie. A nam to dobrze zrobi, tobie w szczególności. Odprezysz się, zapomnisz o tych smutnych chwilach które przeżyłaś w ostatnim czasie.
C - No masz rację. A kiedy i gdzie się przeprowadzimy?
I - Myślałam o Australii, no i jak najwcześniej, nawet i dziś.
C - Jak dla mnie rewelacyjnie. To zabukuj bilety na dzisiejszy lot a ja muszę iść do Zayn'a, bo chyba na mnie czeka.
Zeszłam na dół i akurat na korytarzu spotkałam Zayn'a.
Z (Zayn) - A Ty gdzie lecisz?
C - Szukałam cię, musimy o czymś bardzo ważnym porozmawiać.
Z - Dobrze, a co z naszymi zakupami?
C - Możemy o tym porozmawiać w drodze do galerii.
Z - No dobrze, to wsiadaj do samochodu a ja idę jeszcze po portfel.
C - No dobrze.
Zrobiłam tak jak kazał mi chłopak, usiadłam wygodnie w aucie, włączyłam radio, a tu nagle w radiu puścili taką strasznie smutną piosenkę, lecz długo się w nią nie wsluchiwałam, ponieważ od razu przyszedł Zayn i wyłączyłam radio. Chłopak wsiadł do auta i pojechaliśmy do galerii. Tam natomiast przymierzyłam z tonę rzeczy, z czego kupiłam czarne VANS'y, t-shirt z rozcietymi rekawami i nowe rurki. Po zakupach przyszła pora na powrót do domu. Jechaliśmy tak z Zayn'em, aż w końcu on nie zarzucił tematu do rozmowy.
Z - Caitlin mieliśmy o czymś porozmawiać.
C - A no tak, zapomniałam przez te zakupy. A więc, ja i Izabell się wyprowadzamy.
Chłopak automatycznie zahamował aż zarzuciło nas do przodu.
Z - Jak to?! Wyprowadzacie sie?!
C - Tak.
Z - Ale gdzie?! Dlaczego?!
C - Do Australii, chce zacząć wszystko od nowa.
Z - Co od nowa?! Co od nowa kurwa?! Caitlin Ty nie mozesz?!
C - A to niby dlaczego nie moge?!
Z - Bo tu masz przyjaciół, rodzine, mnie...
C - Hahaha RODZINE?! Która mnie oklamuje na każdym możliwym kroku?! Oj nie, dziękuję.
Z - Ale, Ty zartujesz prawda?
C - Nie, mówię totalnie serio. Dziś wylatuje.
Chłopak dziwne posmutnial, a ja go przytuliłam.
Z - Ranisz mnie tym wyjazdem, będzie mi cię brakować.
C - Mi cię też. Yyyyyy... Zayn?....
Z - Tak?!
C - Pora już chyba ruszać, bo stoimy na środku drogi a w naszą stronę zbliża sie radiowóz policyjny.
Z - Ups.
Chłopak tak dał gaz do dechy, że w dwie minuty byliśmy na podjeździe pod naszym domem. Gdy rozpinalismy pasy poprosiłam Zayn'a o jeszcze jedną rzecz.
C - Zayn możesz jutro ranił przekazać chłopakom, że wylatujemy? Nie chce by się martwili.
Z. - Jasne, nie mas żadnego problemu.
Chłopak udalwal, że mój wyjazd wcale go nie boli, lecz w głębi serca cierpiał i starał się to ukryć. Wysiedlismy z auta i od razu pobiegłam do swojego pokoju się pakować dopóki nie było w domu chłopaków, ponieważ o tej porze dnia nieraz bywają na siłowni. Na całe szczęście dziś poszli o siebie zadbać. Gdy miałam już spakowane pół walizki, wbiegła do mojego pokoju Izabell i kazała się pośpieszyć, ponieważ za dwie minuty musimy jechać na lotnisko, by się nie spoznic. Szybko wlakowalam byle jak, resztę ubrań i pobiegłam do taksówki która stała przed domem. Nie miałam nawet czasu pożegnać się z Zayn'em, w biegu pocałowałam go w policzek i usiadłam z Izabell w taksówce. Gdy odjeżdżalismy widziałam, jak po twarzy Zayn'a spływa łza, zrobiło mi się smutno, lecz życie pisze swój scenariusz i nie ma jak go zmienić. Gdy już byliśmy z Izabell na lotnisku, szybko przedostałyśmy się przez odprawę i byliśmy już w samolocie. Ja i Izabell złożyliśmy na swoje uszy słuchawki. Po 30 minutach lotu Izabell już spała a ja starałam się sobie wszystko ułożyć pokolei w głowie. Gdy lot dobiegł końca, ja i moja przyjaciółka znów przeszliśmy przez odprawę i udalismy się do jakiegoś hotelu, ponieważ Izabell nie miała czasu, by poszukać jakieś mieszkanie. Gdy siedziałyśmy już w hotelu z dobre 40 minut, Izabell wpadła na pomysł.
I - Ey Caitlin, nie masz ochoty wyjść i się gdzieś zabawić?
C - Sama nie wiem, przydałoby się trochę rozrywki na zakończenie dnia.
I - Czytałam w internecie, że w Australii odbywają się nielegalne wyscigi i nawet wiem gdzie to jest.
C - Czy ja wiem? To chyba nie jest najlepszy pomysł.
I - No weź przestan, to tylko jeden raz proszę.
C - Dobrze, ale idziemy tam tylko na chwilę ok?
I - Dobrze. Chodz.
Zabralam ze stolika hotelowego swój telefon, włożyłam go do kieszeni i poszłam za Izabell. Podobno do stadionu na którym odbywały się wyścigi miałyśmy jedynie 20 minut drogi i tak właśnie było. Gdy we dwie wszedłyśmy na stadion, moje serce zaczęło mocniej walić. Te maszyny, hałas, aż dostawałam drgawek. Wraz z Izz usiadłyśmy na jednej z ławek stadionu. Zawodnicy popijali ostatni łyk wody, wpatrywałam się w to co oni robią z zafascynowaniem. W końcu pierwszy raz jestem na takiej akcji. Obserwowałam zawodników, aż w pewnym momencie moim oczom ukazał się anioł. Był to piękny blondyn, z błękitnymi oczami, jasną karnacja skóry, miał bardzo seksowny kolczyk w lewej wardze, co dodawało mu męskości. Był ubrany w czarno-biały kombinezon, czarne buty, a w prawej dłoni trzymał czerwony kask. Wpatrywałam się w niego z głową opartą o nadgarstki, aż w pewnej chwili spojrzał się na mnie, puscił do mnie promienny uśmiech i pokiwał mi. Ja w tamtej chwili nie wiedziałam co mam robić. Odpowiedziałam mu tym samym, lecz chłopak się odwrócił, założył kask i wsiadł na motor. Wyścig się zaczął, halasy nie z tej ziemi. Bałam się by żaden ze scigających się nie spadł z motoru i nic sobie nie zrobił. Po wyścigu wszyscy ludzie którzy siedzieli na stadionie zaczęli się zbierać. Odwróciłam się w prawdą stronę, tam gdzie na początku siedziała Izabell, lecz jej tam nie było. Zaczęłam się rozglądać, lecz nigdzie nie widziałam mojej przyjaciółki. Wstałam z miejsca i zaczęłam jej szukać. Byłam strasznie zdenerwowana, nie było jej na stadionie więc postanowiłam iść przed stadion, może tam ją spotkam. Wszedłam w tłum ludzi kierujących się do wyjścia. Wszyscy zduszali mnie swymi ciałami, aż w pewnym momencie nie wiem jak, ale znalazłam się na ziemi, a nade mną stał nie kto inny jak...
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
>
HEJO MIŚKI <3 !
Mamy już 6 rozdział ;**
Dziękuje serdecznie za pomoc mojej BFF OBEY <3 !

Jesteś kochana. *.*
Jak myślicie kto to może być.?
Jak zawsze to o co was proszę. <3

5 KOMENTARZY <3 ! 

czwartek, 3 lipca 2014

« § °_° My Nightmare / 5 °_° § »

- Ale ... 
- Caitlin, nie ma żadnego ale. Idziesz się z nią spotkać i koniec. Ona teraz chce dla cb jak najlepiej. - Zayn
- To mogła nad tym pomyśleć 22 lata temu .. Co ją jestem jakąś zabawką do pomiatania.? - Zayn nic nie powiedział tylko tylko się na mnie popatrzył. Teraz moje życie ma być kolorowe.? Że co ona sobie myśli .. gdy mnie przeprosi i w ogóle będzie mówić kazania to wrócę do nich.? To się chyba grubo myli. Do kuchni przyszła Izabell.
- Hejka kochani, co tam.? - powiedziała jeszcze zapalnym głosem.
- A no ok, idziemy dzisiaj na jakieś zakupy.?
- Oczywiście, a Caitlin czy ty przypadkiem nie miałas iść na spotkanie ze swoją mamą.
- Zaraz zaraz zaraz ... czy tylko ją bić nie wiedziałam o tym spotkaniu.? Spiskujecie za moimi plecami.?! Pfff .. Ne rozmawiam z wami. - powiedziałam żartem, i zrobiłam na nich tak zwanego Foch'a z przytupem na 5 minut i do tego z melodyjka.
- Oj no już się nie denerwuj, to tylko zwykle najzwyklejsze spotkanie. Nie ma się czego obawiać. - Zayn
- Dobra jest godzina 12.45 nie wiem czemu tak późno wstałam, ale może zrobimy jakiś obiad.?

- Przepyszne, ty musisz robić częściej obiady. - powiedział Niall konsumujacy obiad, który został prze ze mnie zrobiony.
- Oj tam, oj tam. - Zebrała wszystkie brudne naczynia i poszła się szykować na spotkanie. ..
Nie wiem czy powinnam tam iść. ..
A co jeśli moja biologiczna mama nie chce mnie znać.? Nie wiem co wtedy zrobię. Stała na środku pokoju i ubierałam się, gdy ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałam ciche ,,proszę,,
- Caitlin jechać z tobą na to spotkanie, albo chociaż cie zawieść.? - Zayn
- Wiesz co .. mógł byś mnie zawieść, jeśli ci się tylko chce Zazuś. - Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego klatki piersiowej.
- Caitlin. Nie wygłupiaj się. - Zaza.
- No dobra, dobra. Zbieramy się już. - Zachichotałam i klepłam go w ramie, a Zayn zaczął udawać że to go boli.
- Oj no Zaza, przecież to nic nie bolało, wiesz dobrze że to tylko do żartów. - Caitlin.
- Żarty, żartami ale na przeprosiny chce dostać buziaka. - Zayn nastawił policzek, ja gdy już chciałam złożyć buziaka na jego policzku, złożyła na jego ustach. Przyznam że się zaczerwieniłam.
- Dobra jedzmy już na to spotkanie. - wyszłam z domu i udała się do samochodu Zayn'a.
- O nie, nie, nie kochana. Jedziemy ścigaczem moim nowym. - za śmiał się złowieszczo.
- Nieee.. ja chce jechać samochodem. - nie żeby coś, ale nawet samochodem boję się z nim jeździć, a co dopiero ścigaczem.
- A co boisz się. ? - podniósł zagatkowo brew.
- Nie ... a może jednak. - ostatnie słowa powiedziałam trochę ciszej, żeby ich nie usłyszał.
- Obiecuje, że nie pojadę szybciej jak 80 km/h. - Zayn.
- Dobra jedźmy już bo się spoznimy. - Na miejsce dojechaliśmy w jakieś 10 minut, ale tak jak Zayn powiedział nie jechaliśmy więcej niż 80 km/h. Byliśmy w jednej z Lońdyńskich kawiarenek ,, Cafe Life ,,. Jak dla mnie mają tu przepyszne kawy i ciasta. Często tu przesiaduje, mają bardzo miłą atmosferę jak w domu rodzinnym, gdzie ja już takiego nie mam. 


- Zayn widzisz gdzieś Sue. - Sue miała na imię moja mama.. przepraszam teraz to już obca mi kobieta. 
- Tam w rogu siedzi, mam iść z tobą czy zaczekać na zewnątrz.? - Bez żadnych namysłów, złapałam Zayn'a za rękę i poszłam z nim w miejsce gdzie siedziała Sue. 
- Caitlin ... córeczko... jak miło cię widzieć. - Sue. 
- Ani się waż tak na mnie mówić. - Usiadłam naprzeciwko Sue, a Zazuś obok mnie 
- Więc słucham cię .. mów bo mam mało czasu. - Nagle do kawiarenki wpadł jak poparzony.
__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Witam, witam. <3 
Kochani mamy już 5 rozdział. ;** Huhuhu.. !! 
Jak myślicie kto to może być.? :3
Piszcie swoje tt w komentarzach i będę was powiadamiać o pojawionym ( sorki n.w jak się to pisze ) się  rozdziale, albo po prostu zaobserwujcie bloga. Udostępniajcie tego bloga gdzie tylko się da. ;** Z tegusz to też że każdy gdzieś wyjeżdża na wakacje rozdziały nie będą dodawane co 3 dni ale co tydzień prawdopodobnie. Kocham i tak jak zawsze 

.

.
.
.
.
.
.
.
.
..
.
.
.
5 Komentarzy (chociaż jak będzie więcej to się nie obrażę) ;** Wieżę w was <3 !